poniedziałek, 10 czerwca 2013

31. Mam dla Ciebie nowine, Skarbie...

Film mi się urwał...


Ocknąłem się rano tam gdzie "zasnąłem".
Podniosłem żyletkę z podłogi po czym ją złamałem i wyrzuciłem.
Poszedłem do pokoju gościnnego żeby zobaczyć jak Luke i Dominica się trzymają.
Kiedy uchyliłem po cichu drzwi i spojrzałem na łóżko to zobaczyłem cudowny widok.
Spali do siebie wtuleni.
Zamknąłem drzwi i zbiegłem na dół do kuchni.
Nikogo tam jeszcze nie było.
Spojrzałem na zegarek, który wisiał za mną na ścianie.
Była godzina 6:45, dopiero 6:45...
Stwierdziłem, że nie będę nikogo budził więc otworzyłem lodówkę, wyjąłem z niej sok, napiłem się go i odłożyłem.
Wchodząc po schodach usłyszałem jakiś dźwięk z pokoju mojego rodzeństwa.
Kiedy wszedłem do pokoju to Jazmyn i Jaxon już nie spali.
Wziąłem ich do siebie do pokoju żeby sami nie siedzieli.
Wiecie razem jest zawsze raźniej...
Wziąłem pare pluszaków żeby mieli czym się bawić.
Weszli do mnie na łóżko i patrzyli na mnie jak stoję po środku pokoju z zamyśloną miną.

-Dźaśtin, co się śtalo? - zapytała Jazmyn.
-Nic kwiatuszku, bawcie się - odpowiedziałem małej i posłałem ciepły uśmiech.

Jednak po ich minie można było zrozumieć, że mi nie wierzą w moje słowa.
Jaxon zszedł z łóżka i podbiegł do mnie.
Wziąłem go na ręcę, a On mnie przytulił.
Tak bardzo mocno jak nigdy dotąd. Nie wiedziałem o co mu może chodzić.

-Cio ź Emilką? - zapytała znowu siostra.
-U pana doktora jest i zdrowieje - odpowiedziałem mniej ciepłym tonem.
-A cio śie śtało? - zadała kolejne pytanie bawiąc się zabawkami.
-Nic takiego, katar i kaszel ma i musi wyzdrowieć żeby Was nie zaraziła - odpowiedziałem tym samym tonem.
-Nje źaraźiła by naś, bo My jom kochamy, wieś? - zapytała mnie moja księżniczka.
-Wiem Skarbie - odpowiedziałem i podszedłem do niej z Jaxonem i przytuliłem ją do siebie.

Kazałem im się spokojnie bawić i nie ruszać moich rzeczy, a ja zszedłem do kuchni żeby zrobić im coś do jedzenie. Przecież nie będę czekał aż mama wstanie (nie wiadomo o której) aż im zrobi śniadanie.
Otworzyłem lodówkę i zacząłem myśleć co te małe szkraby mogą chcieć zjeść.
Nie wiele myśląc sięgnąłem mleko, wlałem je do garnka i podpaliłem palnik.
Wyjąłem z szafki 3 miseczki i opakowanie płatek i wsypałem do każdej po połowie.
Po 5 minutach śniadanie było gotowe.
Zalałem płatki i poszedłem po rodzeństwo na górę.
Posadziłem ich w fotelikach i zajadali się co prawda banalnym, ale najwidoczniej dobrym śniadaniem.
Po zjedzonym śniadaniu zabrałem ich na górę do ich pokoju żeby ich przebrać (była już godzina 7:30 więc moja mama, jako że jest porannym ptaszkiem zaraz wstanie, musiałem to zrobić).
Jazmyn ubrałem w zieloną sukienkę i buciki a Jaxona tak jakbym ubierał swojego syna.
Założyłem mu rurki, dunki i luźna bluzkę.
Spojrzałem na niego "no to możesz rwać dziewczyny" - pomyślałem.
Schodząc z dzieciakami na dół złapała Nas moja mama i zapytała gdzie idziemy.
Bez namysłu co mam jej powiedzieć, odpowiedziałem że na dwór się przejść.
Kazałem im poczekać tu na mnie bo przecież w samych bokserkach nie mam zamiaru iść przez ulice.
Założyłem zwykły czarny T-shirt, zwykłe czarne rurki z paskiem (bo przecież bez to by mi z dupy spadały, ale i nawet z spadają) i czerwone trampki.
Nie chciałem się czuć jak jakaś gwiazda, jestem przecież normalny chłopakiem jak każdy inny.
Wziąłem Jazmyn i Jaxona za rekę i wyszliśmy na spacer.


*25 minut później*
-Dajcie mi już spokój! - krzyczałem do fotoreporterów, którzy mnie napastowali.
"Co z Emilką? Jak się teraz czujesz? Radzisz sobie sam, bez niej? Jak to jest kiedy wiesz, że możesz ją stracić w każdej chwili?" - takie pytania dało się usłyszeć z tłumu.
Nie mogłem dłużej słuchać tych nachalnych pytań i nie mogłem narażać rodzeństwa na jakiekolwiek niebezpieczeństwo.
Wziąłem Jaxona na ręcę, Jazmyn chwyciłem za rączkę i wyszedłem z tłumu paparazzi.
Niestety szli i robili mi zdjęcia przez dobre 10 minut, lecz po dłuższym chodzeniu za mną raczej im się to znudziło. Też by mi się znudziło, nie oszukujmy się.

-Dźaśtin. Chćiemy do Emilki. Moźiemy? - zapytała mnie siostra, a Jax tylko spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
-No pewnie, że tak. - uśmiechnąłem się - ale nie wiem czy już wstała, jest jeszcze dość rano, a z tego co wiem to lubi sobie dłużej pospać - odpowiedziałem szkrabom.

Wyjąłem telefon, była już godzina 9:06.
Wybrałem numer Emilki i włączyłem na głośnomówiący.

-Justin, Skarbie stęskniłam się - usłyszeliśmy zaspany i słaby głos Emilki.
-Emilka! - krzyknęły dzieciaki.
-Jaxon, Jazmyn? Gdzie Justin? - zapytała.
-Siedzę obok nich, na spacerze jesteśmy. Dzieciaki mają do Ciebie pytanie - powiedziałem dziewczynie i kiwnąłem dzieciakom na znak.
-Bo My ścieliśmy do Ciebie psyjść. Pozwoliś nam śie odwiećić? - zapytał Jaxon błagalnym wręcz głosem.
-No jasne! Wiecie jaką ogromną radość mi sprawicie! Wpadajcie kiedy chcecie i o której chcecie Szkraby kochane! - odpowiedziała moja narzeczona wesołym głosem.
-A jak Ci się spało Kotuś? Wypoczęta? - zapytałem zmartwionym głosem.
-Dobrze, ale i tak mnie wszystko boli, skóra naciąga się z każdym ruchem co mnie bardzo boli. - powiedziała (było słychać, że z bólem w głosie) dziewczyna.
-Załatwię dzisiaj może coś z lekarzami i Ci dam znać. Nie chcę żebyś się zamartwiała o to czy tamto. Teraz tylko Ty jesteś najważniejsza i nikt inny! Pamiętaj! - przypomniałem.
-Pamiętam, pamiętam - potaknęła Emilka - to o której będziecie? - dokończyła.
-No za jakieś 15 minut bylibyśmy w domu, uszykowałbym dzieciaki, picie bym kupił, po jakimś pączku czy coś i byśmy się zwijali do Ciebie. - odpowiedziałem zadowolony.
-To świetnie czekam.
-Kocham Cię, wiesz? - zapytałem.
-Wiem i mam nadzieję, że zawsze tak będzie - odpowiedziała.
-Obiecuję - powiedziałem stanowczym głosem, a Emilka się rozłączyła.

Podniosłem się z ziemi, powiedziałem Jaxonowi i Jazmyn, że idziemy do domu, szykujemy się i jedziemy do Emilki. Byli taaaak bardzo uradowani jakby to do mnie jechali po dwurocznej nieobecności.
Tak jak powiedziałem Emilce, czyli za 15 minut byliśmy już w domu.
Mama pomogła mi przygotować dla dzieciaków coś do picia i jedzenia, bo na pewno na krótko tam nie pojedziemy. Wziąłem foteliki samochodowe i przymocowałem je do pasów, następnie poszedłem po rodzeństwo. Wsadziłem ich do fotelików i zapiąłem pasami.
Mama oczywiście zaczęła swoją przemowę, że mam uważać na siebie, Jaxona i Jazmyn.
Mama chyba nie wie o tym, że aż tak głupi nie jestem na jakiego wyglądam, no ale...

*30 minut później*

Dzieciaki wleciały pierwsze do szpitala i oczywiście narobiły hałasu.
Wbiegłem szybko, a recepcjonista spojrzała się na nas z ciepłym uśmiechem.
Przeprosiłem za hałas, który narobiły szkarby i poszliśmy na górę do Emilki.
Obydwoje wbiegli do sali z krzykiem.
Zacząłem ich uciszać, bo w końcu nie są tu sami.
Trza ich ogarniać czasem.
Podszedłem do Emilki i dałem jej buziaka w czoło.
Dzieciaki weszli już na łóżko i przytulali Emilkę.
Dziewczyna odwzajemniła ich uściski.

-Kotuś, ja idę pogadać z lekarzem, miej na nich oko - poprosiłem dziewczynę.

Wyszedłem z sali i poszedłem do lekarza, który opiekował się Emilką.
Nasza rozmowa nie była długa.
Kiedy wszedłem, od razu zapytałem jak można jej pomóc żeby nie było widać śladu po oparzeniach.
To dla Emilki na pewno ważne, wiem o tym...
Lekarz powiedział oczywiście, że jedyne co może pomóc to gruntownie nowa twarz.
Już na pewno nie będzie taka jak wcześniej, ale ważne, że nie będzie pamiętała o tym za każdym razem kiedy spojrzy w lustro.
Poprosiłem go o jak najszybsze działanie w tej sprawie.
Powiedział tylko, że w tym tygodniu już to będzie zrobione, bo wie jak to jest ważne dla jego pacjentki i dla mnie. W końcu to szczęście mojej ukochanej ♥
Kiedy wszedłem na salę, mój ryjek cieszył się nie zmiernie.

-Co się szczerzysz? - zapytała Emilka.
-Mam dla Ciebie nowinę, Skarbie ! - powiedziałem doraźnie.
-Co się stało? - zapytała zaciekawiona.
-Lekarz powiedział, że zrobią co w ich mocy żeby nie było widać śladu po oparzeniach, zrobią Ci gruntowną operację plastyczną i ani śladu po oparzeniach, tak mi powiedział doktor, cieszysz się?

Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko zaczęła płakać.
Jazz i Jax przytulali ją cały czas.
Podszedłem do niej, uklęknąłem i zapytałem czy się cieszy.
Pokiwała tylko głową i powiedziała:

-Dziękuję, że jesteś ! ♥

_______________________________
Kicie ! ♥
31 rozdział ;3
dłuuugo czekaliście wiem, ale nie mogłem dodać,
dopóki nie zrobiono mi nowego tła :C
(Tak Oliwia, dziękuję Ci za tego speeda xdd)
Także skomentujcie, bo naprawdę nie wiem czy mam pisać czy nie ;c
10 komentarzy -----> nowy rozdział ;) ♥
także do roboty Mordki ;)
ja czekam ♥