Klęcząc tak przed Emilką, położyłem głowę na pościeli i zamknąłem oczy w oczekiwaniu na cud...
Moja ukochana położyła rękę na moich włosach i delikatnie je gładziła,
wiedziałem, że nie chcę żebym płakał, ale to było silniejsze ode mnie.
Moje emocje sterowały moim zachowaniem, nie mogłem się powstrzymać od łkania w prześcieradło.
Zadzwonił telefon, który przerwał moje rozczulanie.
-Halo?
-U Emilki w szpitalu - odpowiedziałem ciągle płacząc.
-Nieważne, to nie rozmowa na telefon...
I na tym zakończyła się moja rozmowa z mamą.
Nie chciałem z nią o tym rozmawiać przy Emilce, nie chciałem żeby ją to jeszcze bardziej bolało.
Usiadłem na łóżku i ponownie spojrzałem w twarz swojej ukochanej.
Zauważyłem, że po jej policzku spłynęła jedna, pojedyncza, samotna łza, która delikatnie wytarłem.
-Panie Bieber, proszę już się pożegnać, pacjentka jest wycieńczona - poprosił mnie lekarz, który przed chwilą wszedł na salę.
-Dobrze, już wychodzę - odpowiedziałem zasmucony.
Nachyliłem się ponownie nad twarzą Emilki i pocałowałem ją delikatnie w usta i obiecałem, że wszystko będzie dobrze.
W drodze do domu, zadzwonił do mnie Luke, który poprosił mnie żebym przyjechał tam gdzie go zostawiłem.
Po 20 minutach już tam byłem.
Czekał przy ulicy z jakąś dziewczyną, była ładna.
Miałem domysły, że to właśnie Dominica, dziewczyna Luka,
nie myliłem się, bo kiedy obydwoje wsiedli do samochodu, chłopak przedstawił mi swoją dziewczynę.
Ona wpadła w szał, zaczęła jej lecieć krew z nosa.
Odwróciłem się, zrobiłem dziwną minę i zapytałem się co jest,
bo jeszcze nie spotkałem się z czymś takim, w sensie, że na mój widok zaczęło komuś krwawić z nosa...
-Luke, a jej co? - zapytałem zdziwiony, ale nadal smutny.
-Nie nic, spoko. Doma tak ma jak się stresuję albo krępuje. - odpowiedział zażenowany.
Po jego odpowiedzi ruszyłem z piskiem opon pod dom...
jaki kurwa dom. Co ja mówię, nie ma żadnego domu.
Ale musiałem tam pojechać, do straży i policji która już tam pewnie czekała.
Kiedy podjechałem Luke był w szoku, nie wiedział co powiedzieć.
Spojrzał najpierw na Dominice a później na mnie.
Machnąłem tylko ręką. Wolałem to przemilczeć.
Podszedłem do funkcjonariuszy policji, a oni zaczęli mnie wypytywać o szczegóły.
Ale co ja miałem powiedzieć? tak naprawdę to gówno wiedziałem, bo to Emilka była w środku.
Kiedy policjant zapytał się mnie czy mieliśmy jakichś wrogów, to jedynie o kim pomyślałem to Ci odważni hejterzy, ale przecież oni nie byliby w stanie się do czegoś takiego posunąć...chyba.
Po skończonej rozmowie z policjantem, podszedłem do jednego ze strażaków i zapytałem się czy chociaż coś ocalało.
Całe górne piętro - usłyszałem.
Ulżyło mi trochę, tam są zdjęcia moje i Emilki.
Chociaż będę miał się na co patrzeć i do czego płakać.
Chciałbym żeby była już przy mnie, chcę się do niej przytulić, pocałować, poczuć bliskość jej ciała.
Tęsknie za nią,a widziałem się z nią niedawno.
Luke widząc, że stoję w bezruchu i jestem zamyślony, podszedł do mnie i zapytał co to wszystko ma znaczyć, co się stało, kto to zrobił.
Co miałem mu odpowiedzieć, to samo co policjantowi.
-Moje życie jest do bani. Próbuję mi zabrać wszystkich, których kocham. Myślałem, że będzie ono wyglądało inaczej. Myliłem się - odpowiedziałem.
-Co z Emilką?! Gdzie ona jest?! - zapytał podniesionym tonem.
-W szpitalu, poparzoną twarz ma i...- nie dokończyłem, nie chciałem żeby te słowa wyszły z moich ust.
-I co? co jest z dzieckiem? - dociekał chłopak.
-Dziecka? Dziecka nie ma... - odpowiedziałem i zacisnąłem pięść wraz z ustami i oczami.
-Justin...Nie możesz się załamywać. Wiem, że to dla Ciebie cholernie, ale czego Nas nauczyłeś? żeby się nie poddawać, żeby walczyć o swoje, wierzyć w to co się chcę. Tego Nas nauczyłeś, swoją rodzinę, Beliebers. Więc Stary trzymaj się tego i się nie załamuj bo będzie dobrze, jasne?! - pocieszył mnie i zapytał stanowczo.
-Dzięki chłopie, że jesteś. - podziękowałem i przytuliłem się do niego.
-Przecież wiesz, że zawsze będziemy. - dopowiedział i oddał ciepły uśmiech w moją stronę.
Nagle rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu.
To kolejny telefon od mojej mamy.
-Mamo mogę dzisiaj u Ciebie spać z Lukiem? proszę, pomóż mi - zapytałem nie dając dojść jej do słowa.
-Kochanie co się stało? - zapytała przerażona Pattie.
Nie wytrzymałem i wybuchłem płaczem do słuchawki.
-Justin, dasz radę przyjechać? - zapytała zmartwiona.
-Tak...spróbuję - odpowiedziałem.
Wszedłem do spalonego domu.
Kiedy tam wszedłem coś we mnie pękło.
Znowu zacząłem ryczeć, patrząc na te wszystkie przypalone zdjęcia na ścianach.
Wszedłem ledwo na górę.
Tam było jeszcze gorzej. Co chwile były moje zdjęcia z Emilką.
Wpatrzyłem się w ziemię i ruszyłem przed siebie do pokoju po rzeczy.
Zabrałem wszystko co zostało: zdjęcia, ubrania i...i wspomnienia.
Po półtorej godziny wyszedłem i czekałem na Luka, który też się pakował.
Kiedy siedziałem tak w samochodzie z Dominicą, rozmawialiśmy o tym co się stało.
Dziewczyna się rozkleiła...podobnie jak ja.
Chłopak wchodząc do samochodu od razu zrobił posępną minę.
Przytulił Dominicę i dał jej buzi w czoło.
Tak samo robię Emilce na pocieszenie.
Włożyłem kluczyki do stacyjki, spojrzałem przed siebie i głośno westchnąłem.
Po około godzinie byliśmy już na miejscu.
W moim dawnym domu, gdzie przebyłem większość swojego dzieciństwa.
Byłem tak blisko osób, które mnie kochają, a zarazem tak daleko.
Nie znoszę takiego uczucia, czuję się...ehh, trudno to opisać.
Opowiedziałem mamie co się stało. Płakała razem ze mną, a Jazmyn i Jaxon przytulali się do mnie i mówili: "Nie płac bendzie dobzie".
Kocham ich tak cholernie!
Mama kazała mi się teraz nie przemęczać i iść już spać.
Posłuchałem jej bo...co innego miałbym zrobić, chcę już dzisiaj odpocząć od życia.
Poszedłem się umyć.
Napuściłem wody do wanny i rozebrałem się.
Woda była cholernie gorąca. Kocham taką.
Wtedy się relaksuje i odpływam.
Kiedy wszedłem, zanurzyłem się po samą szyję, zamknąłem oczy to moje myśli ulotniły się.
Czułem się taki wolny, było mi teraz tak dobrze.
Po godzinnej kąpieli wyszedłem i założyłem bokserki.
Usiadłem na łóżku, wziąłem telefon do ręki i napisałem smsa do Emilki.
"Skarbie wiedz, że mimo wszystko i tak Cię będę cholernie kochał.
Nie liczy się dla mnie Twój wygląd, ani nic innego, tylko to, że pokochałaś takiego człowieka jak ja. Kocham Cię cholernie <3"
Po wysłaniu sięgnąłem po słuchawki.
Założyłem je i puściłem pierwszą lepszą piosenkę z odtwarzacza.
Była nią ta piękna piosenka, która mnie kompletnie dobiła.
Otworzyłem szufladę w nadziei, że znajdę tam moją starą, dobrą przyjaciółke.
Nie myliłem się. Ciągle tam była.
Wziąłem ją do ręki. Była taka zimna i samotna.
Przyłożyłem ją do wewnętrznej strony przedramienia na żyły.
Odchyliłem głowę do tyłu i...puściłem żyletkę.
Nie mogłem tego zrobić, to jest dla słabych, a ja taki nie jestem.
Emilka nie chciałaby żebym to zrobił.
Cierpiałaby, a ja nie chcę żeby cierpiała.
Z bólem w związku jest jak z bumerangiem,
jeżeli zadasz ból swojej partnerce, to ją to zaboli,
a jeżeli jej jest smutno, to Tobie również jest źle.
Tego się nie da uniknąć, jeżeli dwie osoby kochają się bezgranicznie.
Nagle poczułem jak zrobiło mi się duszno i gorąco.
Film mi się urwał...
______________________________
Mam nadzieję, że Wam się spodoba ten rozdział ;)
Co prawda ten jest bardzo refleksyjny, ale o to mi chodziło ;)
Trochę się wysiliłem nad nim, ale jakoś tak bardzo zadowolony z niego nie jestem,
bo wiem, że stać mnie na więcej ♥
Ale obiecałem, że niedługo dodam więc obietnicę dotrzymałem ;)
Liczę na szczere komentarze, które jak wiecie cholernie dużo dla mnie znaczą ♥
Kocham Was i dziękuję, że czytacie mojego bloga ♥