piątek, 26 kwietnia 2013

29.Co z nia ?!

Wbiegłem jeszcze tylko po dokumenty od samochodu, powiedziałem Emilce o co chodzi i pojechaliśmy ratować związek Boy Beliebera....


W drodze do domu jego dziewczyny, Luke opowiedział mi jak to się zaczęło z ich związkiem.
Powiem Wam, że jak tak Go słuchałem to chłopak nie miał łatwo żeby podbić jej serce i w nim zamieszkać. Nie miał tak łatwo jak ja w przypadku Emilki.
Ona kochała mnie od samego początku, a teraz kocha jeszcze bardziej niż wcześniej.
Po około 45-minutowej podróży byliśmy na miejscu.
Wyszedłem razem z Lukiem z samochodu życząc mu powodzenia.
Bez paparazzo oczywiście się nie obeszło.
Ich gromada stała wokół mnie nie dając mi miejsca na przejście więc odepchnąłem jednego z nich i wskoczyłem szybko za kółko samochodu i odjechałem.
W drodze powrotnej puściłem na full'a 'Rack City' Tyga.
Rapowałem razem z nim, lubię go jako wykonawcę i osobę.
Wiecie co? 
Jestem z siebie dumny, że mogłem pomóc jednemu ze swoich fanów osobiście.
Czuje się tak...tak...nie wiem jak to opisać.
To takie jakieś uczucie wyższe.
Ale dobrze się z tym czuję, nie powiem, że nie.
Kiedy byłem blisko domu, zauważyłem, że w powietrzu unosi się ciemny dym.
Na początku spanikowałem i przyspieszyłem.
Kiedy wszedłem w zakręt zauważyłem, że obłoki i ogień wydostają się z okien mojego domu!
Podjechałem natychmiast pod dom i wybiegłem z niego!
Wbiegłem do środka i zacząłem wołać Emilke, ale bez żadnego odzewu!
Wbiegłem do kuchni, nie było jej tam.
Łazienka, nie ma.
Górne piętro, nie ma.
Druga łazienka, nie ma.
Garderoba, nie ma.
Jednak kiedy wbiegłem do naszego pokoju gdzie śpimy zobaczyłem, że moja ukochana leży na środku podłogi i nie daje oznak życia.
Przestraszyłem się o jej życie i Naszego maleństwa, które nosi pod swoim serduszkiem!
Moja astma zaczęła dawać mi się we znaki więc zdjąłem koszulkę i zawiązałem sobie wkoło ust i nosa.
Następnie zerwałem kawałek materiału z bluzki Emilki i zakryłem jej drogi oddechowe.
Wziąłem ją na ręce i natychmiast wybiegłem przed dom.
Natychmiast zadzwoniłem po pogotowie.
Miałem gdzieś, że cały dom może zaraz spłonąć!
Dla mnie ważniejsze jest życie moich Księżniczek!!!
Po telefonie na numer ratunkowy rozpocząłem resuscytację Emilki.
Ale na marne, nawet nie drgnęła.
Po niedługim czasie karetka była już na miejscu.
Kiedy zabierano moją narzeczoną na pogotowie, zadzwoniłem na straż pożarną i powiadomiłem ich gdzie jest pożar, a ja sam wsiadłem z ratownikami do karetki i pojechaliśmy do szpitala.
W szpitalu od razu gdzieś ją zabrali, a ja nie wiedziałem gdzie, co doprowadzało mnie do większej paniki!
Zadzwoniłem do mamy i powiedziałem jej co się stało.
Chciała przyjechać, ale nie chciałem żeby się jeszcze martwiła czy coś.
Wiecie jakie są niektóre mamy.
Kazała mi się nie przejmować, że obydwoje z tego wyjdą.
Łatwo powiedzieć, kiedy się kogoś kocha na zabój, a czas się jeszcze dłuży.
Po 30 minutach zauważyłem jak lekarze jadą z Emilką.
Podbiegłem i zapytałem prawie krzycząc:

-Co z nią ?!
-Pan jest rodziną dla tej dziewczyny? - zapytał lekarz.
-TAK!! to jest moja narzeczona ! - odkrzyknąłem.
-Dobrze, ale niech pan się uspokoi i najlepiej usiądzie. - poradził mi doktor.

Usiedliśmy na krzesłach i zapytałem ponownie:

-Co z nią?
-Pacjentka była w ciąży, prawda? - zapytał.
-Tak...co się stało? - odpowiedziałem pytająco.
-Dziecko jest martwe, musieliśmy usunąć płód.
-Że co?! - krzyknąłem, a łzy same zaczęły spływać mi po policzkach.
-Proszę się uspokoić panie Bieber.

Moje życie...moje życie runęło w gruzach.
Nie mogę, nie chcę jeszcze stracić Emilki.
Bez niej nie ma mnie.
Zabiłbym się, nie wytrzymałbym bez niej.

-Mogę ją teraz zobaczyć ? - zapytałem.
-Może pan, ale proszę nie na długo. Pacjentka jest strasznie osłabiona. Zaczadziła się strasznie dwutlenkiem węgla więc musi zostać jeszcze przez około tydzień na obserwacji, tym bardziej, że usunęliśmy płód - poinformował mnie lekarz.
-Dobrze, dziękuję - odpowiedział i wstałem zapłakany.

Kiedy szedłem w stronę sali gdzie leżała moja Mała, moje myśli się biły.
Nie wiedziałem co myśleć, nie wiedziałem czy wie o dziecku.
Bałem się jak na to zareaguje.
Obydwoje byliśmy przygotowani na to, że dziecko się urodzi, że wszystko będzie dobrze.
Kiedy zobaczyłem poparzoną Emilkę, poczułem się tak jakby moje serce przekuła włócznia grubości pięści.
Moja Mała była strasznie poparzona, nie podobna do siebie.
Podszedłem do niej, uklęknąłem, wziąłem za rękę i pocałowałem w nią.
Spojrzałem jej prosto w oczy, które miała lekko otwarte.
Kolejna łza spłynęła mi po policzku.
Emilka otworzyła lekko buzie i coś powiedziała, ale położyłem jej palca na ustach żeby nic nie mówiła.
Pocałowałem ją w usta i rozpłakałem się jeszcze bardziej.
Emilka położyła rękę na swoim brzuchu i pogłaskała go.
Nagle jej oczy zrobiły się duże jak pięciozłotówki.
Ja tylko pocałowałem ją w rękę, którą miała na brzuchu i pokiwałem głową na tak, po czym znowu się rozpłakałem jak małe dziecko, któremu zabrano zabawkę.
Klęcząc tak przed Emilką, położyłem głowę na pościeli i zamknąłem oczy w oczekiwaniu na cud...

_____________________________
No to jest i 29 rozdział <3
Postaram się teraz pisać jakoś częściej w ramach rekompensaty za tą przerwę ;)
Mam nadzieję, że Wam się podoba ;)
A co do opowiadania to zdradzę Wam, że życie, a raczej wygląd Emilki nieco się zmieni ;)
Ale nie martwcie się, na pewno nikogo nie uśmiercę...znaczy, na razie nikogo xD
Także komentujcie !
Liczę na komentarze płynące prosto z serduszka ♥
Kocham Was ♥

czwartek, 25 kwietnia 2013

28. Emilka. Tylko nie placz...

-Kto to był?! - wywrzeszczałam chłopakowi w twarz.

-Emilka, spokojnie .... to moja znajoma, pomagał mi tylko - zaczął się tłumaczyć.
-Ciekawa jestem w czym. Bardzo, naprawdę. Bardzo... - oczekiwałam odpowiedzi
-Kotku, dowiesz się w swoim czasie, obiecuję Ci. - powiedział i złapał mnie za rękę, ale wyrwałam mu ją...

Byłam na niego zła, że nie chciał mi powiedzieć kto to jest.
Podbiegł do Nas Luke i mnie przytulił bo słyszał, że powoli zaczynam płakać.
Chłopak spojrzał na Justina z niedowierzaniem, po czym wyszliśmy z centrum i wróciliśmy do domu.
Wbiegłam od razu do sypialni, sięgnęłam po walizkę i zaczęłam pakować do niej swoje ubrania.
Luke wszedł do pokoju i zapytał ze zdziwieniem co robię.
Odpowiedziałam mu w nerwach, że wyprowadzam się do z powrotem do rodziców.
Nie mam zamiaru mieszkać z kimś kto omija prawdę szerokim łukiem.

-Jesteś pewna Emilka ? To go zaboli, wiesz o tym dobrze - powiedział chłopak.
-A mnie nie boli to, że mi prawdy nie mówi co? No tak, zapomniałam...NIE MAM UCZUĆ !

Belieber Boy podszedł do mnie i ukucnął obok.
Położył rękę na ciuchy, które były w walizce i spojrzał na mnie.

-Daj mu szanse. On Cię Kocha - powiedział stanowczo.
-Którą z kolei? - zapytałam.
-Ostatnią. Emilka proszę Cię o to tym razem ja, nie Justin. Zrób to dla mnie - poprosił.
-Ehh - westchnęłam - ale ostatnią, więcej nie będzie...

Chłopak przytulił się do mnie i mi podziękował.
Wiem, że zrobił to dla Niego bo chcę żeby Justin był szczęśliwy.
W końcu On jest dla Luke'a najważniejszy. 
Wypakowałam ubrania z walizki, odrzucając na bok rzeczy, w które się przebiorę.
Kiedy to zrobiłam, zeszłam do salonu i włączyłam telewizor.
We wiadomościach nic ciekawego, oprócz tego, że co chwile jakaś afera w kraju.

                                                          ***15 minut później***

Do domu wszedł Justin z bukietem róż.
Podszedł do mnie, wręczył mi kwiaty i pocałował w usta.
Nie mogłam się oprzeć Jego delikatnym i słodkim ustom.
Odwzajemniłam ten gest.
Chłopak stanął przede mną i zrobił poważną minę.

-Emilka. Tylko nie płacz - poprosił chłopak.

On uklęknął przede mną i zapytał.

-Kotku wyjdziesz za mnie ? Chcę spędzić z Tobą resztę swojego życia ! Nie wyobrażam sobie go bez Ciebie !

Zamurowało, zatkało mnie !
Nie mogłam złapać oddechu i wydusić z siebie "tak".
Pokiwałam głową, że się zgadzam, złapałam Justina za rękę żeby wstał i rzuciłam się na niego.
Zaczęłam piszczeć ze szczęścia ! Nie dowierzałam, że to wszystko się tak szybko dzieje ! 
Chłopak wyjął z pudełka pierścionek, który był przepiękny !
Założył mi na palca po czym wpiłam się w Jego usta.
To była zdecydowanie najlepsza chwila w moim życiu !
Całowaliśmy się przez naprawdę dłuuugą chwile.
W tle było słychać płacz Luka, który najwyraźniej się cieszył Naszym szczęściem.
Nagle Justin przestał mnie całować, spojrzał mi w oczy i powiedział cicho "Kocham Cię"
Rozpłakałam się jak małe dziecko.
Z kolejnymi chwilami nie dowierzałam, jak szybko mogą się potoczyć losy zwykłej dziewczyny(czyt. mnie)

-Misiu, jesteś tego pewien? Chcesz być z taką jędzą do końca życia? - zapytałam.

-Jaką jędzą? Jesteś moją Księżniczką Skarbie, przecież wiesz! - odpowiedział, uśmiechając się.
-Kocham Cie - powiedziałam i przytuliłam się ponownie do chłopaka.

Tę romantyczną chwilę przerwał mój dzwoniący telefon.

Kiedy spojrzałam na telefon, widniał tam numer mojej mamy.

-Halo? zapytałam ciągle płacząc.

-Emilka?! Coś się stało? - odpowiedziała mi pytaniem.
-Nie nic, opowiem Ci jak przyjedziecie.
-No właśnie ja w tej sprawie. Bo My już na miejscu jesteśmy, a zaraz do dziadków będziemy jechali.
-Ale mnie w domu nie ma mamo...
-A czy ja powiedziałam, że jadę do Ciebie? Do Ciebie to tak przy okazji - powiedziała lekko śmiejąc się.
-Jasne jasne. A jak mnie zobaczysz to mnie udusisz z tęsknoty, zresztą ja Was pewnie też.
-Kochanie, kto to? - wtrącił się Justin.
Ja tylko poruszałam ustami "mama".
-Milko, kto to ? - zapytała zaciekawiona mamo.
-Taki jeden chłopak, który ma narzeczoną szczęściarę. Poznacie jak przyjadę z nim.
-Że kogo?! - wykrzyczała mama mi do słuchawki.
-Porozmawiamy jak się spotkamy. Pa. Kocham Was! - powiedziałam i zakończyłam szybko rozmowę.

-Co chciała? - zapytał mnie mój ukochany.

-Dzwoniła żeby mi powiedzieć, że zaraz do dziadków będą jechali i chcą się ze mną...z Nami spotkać - dokończyłam po chwili zastanowienia.
-Nas? Emilka wstydzę się trochę - powiedział chłopak spuszczając głowę.
-Misiu. Ty się czegoś wstydzisz? - zapytałam ze zdziwieniem, podchodząc do niego.
-Widać nie znasz mnie dobrze. Wstydzę się czegoś jak każdy inny człowiek - odpowiedział.
-Moja mama nie gryzie, pokocha Cię od razu tak samo jak ja pokochałam parenaście lat temu. Gorzej z tatą - powiedziałam i skrzywiłam minę.
-No a ja się właśnie bardziej boję Twojej mamy niż taty - odpowiedział uśmiechając się kątem ust.
-Ale naprawdę nie masz się czego bać, będę się z nimi kłóciła jak coś nie będzie im pasowało - powiedziałam i pocałowałam go w usta.

Usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwiami.

Obydwoje spojrzeliśmy na wejście, nikogo tam nie było.
Justin wyjrzał za okno, gdzie zobaczył biegnącego Luka.
-Poczekaj Skarbie, pobiegnę za nim - powiedział chłopak i wybiegł z domu.
Ja stałam w oknie i przyglądałam się całej tej sytuacji...

                        ***oczami Justina***


Kiedy dobiegłem do chłopaka i szarpnąłem go za rękę, Luke odwrócił się ze wściekłą miną i spojrzał na mnie.

-Stary, co Ci jest? - zapytałem z zaciekawieniem.
-Nic - odpowiedział sucho.
-Przecież ślepy nie jestem, widzę, że coś jest nie tak.
Nagle mina chłopaka złagodniała.
-Bo...bo ja jestem jednym, wielkim nieudacznikiem. Nic mi się nie udaję. Dlaczego nie mogę być chociaż w jakiejś milionowej części taki jak Ty? Dlaczego się pytam?! - odpowiedział mi na pytanie.
-O co chodzi? Powiedz, spróbuję Ci pomóc - zaproponowałem.
Luke usiadł na krawężniku, a ja zaraz obok niego.
-Nie wiem czy wiesz, mam dziewczynę, którą bardzo kocham, ale czuję, że Nasz związek się rozpada. A dobija mnie jeszcze to bardziej, jak widzę jak bardziej Wam się układa. Owszem cieszę się, ale po prostu czuję się cholernie bezradnie nie mogąc niczego zrobić żeby podbudować mój związek. Nawet nie mogę pojechać do niej bo nie mam prawa jazdy, nawet tego zasranego samochodu nie mam. Jestem beznadziejny. - wytłumaczył mi blondyn.
-Nie mów tak, nie jesteś beznadziejny. Jesteś cudowny, co na pewno potwierdziłaby Twoja dziewczyna gdyby tu była. To nie Twoja wina, że musiałeś wyjechać, tylko Twoich rodziców. Nie możesz się obwiniać za każdy błąd innych ludzi. Oni sobie muszą sami z tym radzić. A w sprawię podbudowania Twojego związku, to Ci pomogę. - spojrzałem na chłopaka i sięgnąłem kluczyki od auta z kieszeni. -Chodź Luke - dopowiedziałem, wstałem i spojrzałem na chłopaka.
-Gdzie? - zapytał.
-Słuchaj, kochasz ją?
-Tak ! ! !
-Chcesz z nią być do końca swoich dni?
-Tak ! !
-Rozkochać?
-Taaak ! !
-To bracie bracie daj jej trochę ciepła i juuuż. One lecą na takie bajery! Wstawaj a nie myślisz o bóg wie czym. - powiedziałem i szarpnąłem chłopaka za koszulkę żeby wstał.
-Hahaha, wiesz jak bardzo Cię kocham ?! - wstał energicznie i przytulił się do mnie.
-Zawiozę Cię do niej, ale będę musiał wracać bo jadę z Emilką do dziadków, bo jej rodzice przyjeżdzają. Masz tu mój numer, jak wszystko będzie już okej, to zadzwoń to przyjadę - powiedziałem.

Wbiegłem jeszcze tylko po dokumenty od samochodu, powiedziałem Emilce o co chodzi i pojechaliśmy ratować związek Boy Beliebera....


_________________________________________

Fuck yeaaach ! jest i 28 !
ale kuźna coś mi tu nie pasuje :/
a no tak! strasznie długo zwlekałem z dodawaniem NN, ale nie chciałem dodać jakiegoś totalnego chłamu,
o ile to już nie jest chłam ;)
Ale tak po krótce mówiąc, mój Wen gdzieś uciekł i wróciła tylko jego cześć ;c
zastanawiam się gdzie się szwęda druga połowa ;>
Także tego...PRZEPRASZAM WAS JESZCZE RAZ BAAARDZO, PROSZĘ O WYBACZENIE I OBIECUJĘ POPRAWĘ ! ! ! ♥
Mam nadzieję, że Wam się spodoba i chociaż z 10 komentarzy będzie ;)
Kocham Was ! ; )