Wbiegłem jeszcze tylko po dokumenty od samochodu, powiedziałem Emilce o co chodzi i pojechaliśmy ratować związek Boy Beliebera....
W drodze do domu jego dziewczyny, Luke opowiedział mi jak to się zaczęło z ich związkiem.
Powiem Wam, że jak tak Go słuchałem to chłopak nie miał łatwo żeby podbić jej serce i w nim zamieszkać. Nie miał tak łatwo jak ja w przypadku Emilki.
Ona kochała mnie od samego początku, a teraz kocha jeszcze bardziej niż wcześniej.
Po około 45-minutowej podróży byliśmy na miejscu.
Wyszedłem razem z Lukiem z samochodu życząc mu powodzenia.
Bez paparazzo oczywiście się nie obeszło.
Ich gromada stała wokół mnie nie dając mi miejsca na przejście więc odepchnąłem jednego z nich i wskoczyłem szybko za kółko samochodu i odjechałem.
W drodze powrotnej puściłem na full'a 'Rack City' Tyga.
Rapowałem razem z nim, lubię go jako wykonawcę i osobę.
Wiecie co?
Jestem z siebie dumny, że mogłem pomóc jednemu ze swoich fanów osobiście.
Czuje się tak...tak...nie wiem jak to opisać.
To takie jakieś uczucie wyższe.
Ale dobrze się z tym czuję, nie powiem, że nie.
Kiedy byłem blisko domu, zauważyłem, że w powietrzu unosi się ciemny dym.
Na początku spanikowałem i przyspieszyłem.
Kiedy wszedłem w zakręt zauważyłem, że obłoki i ogień wydostają się z okien mojego domu!
Podjechałem natychmiast pod dom i wybiegłem z niego!
Wbiegłem do środka i zacząłem wołać Emilke, ale bez żadnego odzewu!
Wbiegłem do kuchni, nie było jej tam.
Łazienka, nie ma.
Górne piętro, nie ma.
Druga łazienka, nie ma.
Garderoba, nie ma.
Jednak kiedy wbiegłem do naszego pokoju gdzie śpimy zobaczyłem, że moja ukochana leży na środku podłogi i nie daje oznak życia.
Przestraszyłem się o jej życie i Naszego maleństwa, które nosi pod swoim serduszkiem!
Moja astma zaczęła dawać mi się we znaki więc zdjąłem koszulkę i zawiązałem sobie wkoło ust i nosa.
Następnie zerwałem kawałek materiału z bluzki Emilki i zakryłem jej drogi oddechowe.
Wziąłem ją na ręce i natychmiast wybiegłem przed dom.
Natychmiast zadzwoniłem po pogotowie.
Miałem gdzieś, że cały dom może zaraz spłonąć!
Dla mnie ważniejsze jest życie moich Księżniczek!!!
Po telefonie na numer ratunkowy rozpocząłem resuscytację Emilki.
Ale na marne, nawet nie drgnęła.
Po niedługim czasie karetka była już na miejscu.
Kiedy zabierano moją narzeczoną na pogotowie, zadzwoniłem na straż pożarną i powiadomiłem ich gdzie jest pożar, a ja sam wsiadłem z ratownikami do karetki i pojechaliśmy do szpitala.
W szpitalu od razu gdzieś ją zabrali, a ja nie wiedziałem gdzie, co doprowadzało mnie do większej paniki!
Zadzwoniłem do mamy i powiedziałem jej co się stało.
Chciała przyjechać, ale nie chciałem żeby się jeszcze martwiła czy coś.
Wiecie jakie są niektóre mamy.
Kazała mi się nie przejmować, że obydwoje z tego wyjdą.
Łatwo powiedzieć, kiedy się kogoś kocha na zabój, a czas się jeszcze dłuży.
Po 30 minutach zauważyłem jak lekarze jadą z Emilką.
Podbiegłem i zapytałem prawie krzycząc:
-Co z nią ?!
-Pan jest rodziną dla tej dziewczyny? - zapytał lekarz.
-TAK!! to jest moja narzeczona ! - odkrzyknąłem.
-Dobrze, ale niech pan się uspokoi i najlepiej usiądzie. - poradził mi doktor.
Usiedliśmy na krzesłach i zapytałem ponownie:
-Co z nią?
-Pacjentka była w ciąży, prawda? - zapytał.
-Tak...co się stało? - odpowiedziałem pytająco.
-Dziecko jest martwe, musieliśmy usunąć płód.
-Że co?! - krzyknąłem, a łzy same zaczęły spływać mi po policzkach.
-Proszę się uspokoić panie Bieber.
Moje życie...moje życie runęło w gruzach.
Nie mogę, nie chcę jeszcze stracić Emilki.
Bez niej nie ma mnie.
Zabiłbym się, nie wytrzymałbym bez niej.
-Mogę ją teraz zobaczyć ? - zapytałem.
-Może pan, ale proszę nie na długo. Pacjentka jest strasznie osłabiona. Zaczadziła się strasznie dwutlenkiem węgla więc musi zostać jeszcze przez około tydzień na obserwacji, tym bardziej, że usunęliśmy płód - poinformował mnie lekarz.
-Dobrze, dziękuję - odpowiedział i wstałem zapłakany.
Kiedy szedłem w stronę sali gdzie leżała moja Mała, moje myśli się biły.
Nie wiedziałem co myśleć, nie wiedziałem czy wie o dziecku.
Bałem się jak na to zareaguje.
Obydwoje byliśmy przygotowani na to, że dziecko się urodzi, że wszystko będzie dobrze.
Kiedy zobaczyłem poparzoną Emilkę, poczułem się tak jakby moje serce przekuła włócznia grubości pięści.
Moja Mała była strasznie poparzona, nie podobna do siebie.
Podszedłem do niej, uklęknąłem, wziąłem za rękę i pocałowałem w nią.
Spojrzałem jej prosto w oczy, które miała lekko otwarte.
Kolejna łza spłynęła mi po policzku.
Emilka otworzyła lekko buzie i coś powiedziała, ale położyłem jej palca na ustach żeby nic nie mówiła.
Pocałowałem ją w usta i rozpłakałem się jeszcze bardziej.
Emilka położyła rękę na swoim brzuchu i pogłaskała go.
Nagle jej oczy zrobiły się duże jak pięciozłotówki.
Ja tylko pocałowałem ją w rękę, którą miała na brzuchu i pokiwałem głową na tak, po czym znowu się rozpłakałem jak małe dziecko, któremu zabrano zabawkę.
Klęcząc tak przed Emilką, położyłem głowę na pościeli i zamknąłem oczy w oczekiwaniu na cud...
_____________________________
No to jest i 29 rozdział <3
Postaram się teraz pisać jakoś częściej w ramach rekompensaty za tą przerwę ;)
Mam nadzieję, że Wam się podoba ;)
A co do opowiadania to zdradzę Wam, że życie, a raczej wygląd Emilki nieco się zmieni ;)
Ale nie martwcie się, na pewno nikogo nie uśmiercę...znaczy, na razie nikogo xD
Także komentujcie !
Liczę na komentarze płynące prosto z serduszka ♥
Kocham Was ♥