Zamknąłem oczy.
***oczami Emilki***
Kiedy Kamil strzelił we mnie, to Justin zasłonił mnie swoim ciałem...
Upadł na ziemie, zamknął oczy i stracił przytomność...
Kenny rozprawił się z Kamilem, a ja płaczę nad ciałem Justina...
Krew brudziła całą podłogę, zdjęłam bluzkę, przyłożyłam ją do rany i uciskałam żeby nie stracił dużej ilości krwi.
Płakałam bez przerwy, a tu nagle oczy otworzył Justin i powiedział:
-Kocham Was, pamiętaj Kotku - zamykając oczy.
-Justin nie ! Nie umieraj, już dzwonie po karetkę ! - zaczęłam panikować
Wyciągnęłam numer i wybrałam 112 w telefonie.
Wytłumaczyłam co się stało, powiedzieli, że za chwilę będą na miejscu...
Do pokoju wpadli policjanci i odciągnęli mnie od krwawiącego chłopaka.
Zaczęłam się szarpać. Musiałam być teraz przy Nim. Potrzebowaliśmy siebie nawzajem.
Funkcjonariusze zaczęli ratować chłopaka udzielając mu pierwszej pomocy.
Po chwili lekarze wpadli do pokoju z noszami. Kazali się odsunąć policjantom.
Przełożyli Justina szybko z ziemi na nosze, wyszli z Nim do karetki i odjechali do szpitala.
Policjanci pytali się mnie co się stało, zaczęłam im opowiadać, ale twierdzili, że gdyby Justin poczekał na nich to nic by takiego nie było. Oni nie rozumieją ! On mnie kocha i chciał mnie uratować więc i tak by to zrobił i tak.
Wyprowadzili mnie na zewnątrz gdzie inni policjanci skuwali Kamila w kajdanki...
-Zabije Cię ! Jak mogłeś mu to zrobić ! Pożałujesz tego ! Zgnijesz w więzieniu ! - zaczęłam krzyczeć w jego stronę.
-Haha - zaśmiał się szyderczo - niech ten Twój chłoptaś zdycha, policzyliśmy się już . - dokończył.
Wsadzili go do radiowozu i odjechali.
Kenny podszedł do mnie i powiedział, że pojedziemy do szpitala gdzie zawieźli Justina...
Po chwili byliśmy już na miejscu. Na korytarzu panował wielki chaos.
Pielęgniarki i lekarze biegali w tę i z powrotem z jakimiś bandażami, ręcznikami.
Spytałam jednej z pielęgniarek gdzie jest Justin. Odpowiedziała mi, że właśnie próbują mu pomóc,
ale nie mogą zatamować rany po pocisku.
Odwróciłam się do Kenniego i przytuliłam się do Niego.
Zaczął mnie pocieszać, że wszystko będzie dobrze, że Justin niedługo będzie obok mnie, że będziemy się jeszcze razem śmiać, że jeszcze nie raz zobaczę Jego uśmiech.
Pomagało mi to, potrzebowałam właśnie teraz wsparcia, bliskiej mi osoby.
A Kenny przez to trochę co Go poznałam jest jak mój wujek, który pomoże mi w trudnych chwilach.
Usiedliśmy na krzesłach, a ja włożyłam głowę w ręce i zaczęłam wyć jak małe dziecko...
Moje myśli się biły co do teraźniejszej sytuacji. Nie chciałam Go stracić. Kocham Go ponad życie i nie wyobrażam go sobie bez Niego !
***pięć godzin później***
Justin został zoperowany, ale nadal walczy o życie bo pocisk przebił jego nerkę więc nie jest za wesoło.
Jestem teraz już bardziej spokojna niż wcześniej. Teraz już chociaż nie wykrwawi na śmierć.
Lekarz wyszedł od Justina z pokoju.
-Panie doktorze. Chciałam Panu bardzo podziękować, że uratował Pan mu życie - zaczęłam dziękować lekarzowi, który operował Juju.
-Nie ma za co dziękować, teraz musimy czekać, aż wybudzi się ze śpiączki. A kiedy już się obudzi, to musi bardzo dużo odpoczywać, bo śpiączka to nic miłego - wytłumaczył i uspokoił mnie lekarz.
-Rozumiem. A ile Justin może być w tej śpiączce ? - zapytałam drżącym głosem.
-Nikt tego nie wie. Może tydzień, może miesiąc, może pół roku, albo i nawet parę lat, ale nie ma się co Pani obawiać...Pan Bieber ma silny organizm więc sądzę, że góra parę tygodni i będzie po wszystkim - poinformował mnie doktor.
-Dziękuję Panu jeszcze raz za uratowanie życia Justinowi - powiedziałam i uścisnęłam mu ręke.
Po rozmowie weszłam do sali gdzie leżał tylko Justin. Kenny poprosił o to lekarzy dla bezpieczeństwa i spokoju.
Usiadłam na krześle obok Jego łóżka, złapałam za rękę i mówiłam do Niego:
-Justin wiem, że mnie słyszysz. Nie możesz zostawić mnie, dziecka, mamy, fanów i wszystkich Ci bliskich. Nie możesz. Kochają Cię bardzo i nie chcą tego, tak samo jak ja. Jesteś dla nich wszystkim.
Będzie dobrze, wierzę w to.
Do sali wszedł Kenny.
-Dzwoniłaś do Pattie albo Scootera ? - zapytał
-A skąd ja mogę mieć ich numer. Nie mam - odpowiedziałam smutna.
-To ja zadzwonię i powiem o tym Scooterowi, żeby powiedział Pattie.
-Jak chcesz - odpowiedziałam nieświadoma.
Kenny wyszedł zadzwonić.
Ścisnęłam Justina bardziej za rękę, położyłam głowę na łóżku obok Jego brzucha i patrzyłam się na Jego twarz. Była taka blada i niewinna...
Przecież On niczym nie zawinił, dlaczego pozwoliłeś żeby coś mu się stało - zaczęłam mówić do Boga, tak jakby stał obok i mnie słuchał.
Ratował mnie, nie pozwól żeby od Nas odszedł i zostawił Nas bez Niego, to byłoby najstraszniejsze co mogłoby Jego i Nas spotkać....
Nagle na telewizorku, który pokazywał tętno Justina pokazywały się co raz mniejsze kreski, aż w końcu była linia ciągła.
Zerwałam się z krzesła, wybiegłam z sali i wołałam pierwszego lepszego lekarza żeby przyszedł...
Przybiegł jeden lekarz z 3 pielęgniarkami, weszli do sali i zamknęli drzwi...
Znowu usiadłam na krześle i zaczęłam płakać...
Zabije Go jak wyjdzie z więzienia. Pożałuje, że się urodził sukinsyn.
Za co ? za co On chciał mi wyrządzić krzywdę, ale Justin mu w tym przeszkodził.
Gdyby mnie nie było to Justin by teraz nie leżał w szpitalu i byłby szczęśliwy,
ale musiałam się urodzić i spieprzyć wszystkim życie.
-Do jasnej cholery, za co Go tak pokarałeś - powiedziałam na głos i wstałam z krzesła.
Zaczęłam krążyć przed drzwiami gdzie leżał mój chłopak...
Niecierpliwiłam się z sekundy na sekundę co raz bardziej...
Czas się strasznie dłużył, a ja chciałam się znaleźć na miejscu Justina, żeby oszczędzić mu cierpienia...
Minęło tak 10 minut, a lekarze jeszcze stamtąd nie wyszli. Nie wiem co się tam dzieje, tylko słychać jakieś hałasy i nic więcej.
Nagle jedna z pielęgniarek wyszła z pokoju i podeszła do mnie.
-Proszę Pani, z panem Bieberem nie jest za dobrze, z rany sączy się krew, a serce przestaję co chwilę bić. Musimy przewieźć Go na OIOM, tam będzie pod czujniejszym okiem lekarzy... - poinformowała mnie.
-Boże - powiedziałam sama do siebie i usiadłam, tym razem na ziemi...
Nie obchodziło mnie już nic. Najważniejsze teraz było życie Justina, nie moje zdrowie.
W dupie z moim życiem ! Ja chce Justina, z powrotem !
Z sali wyjechali lekarze z chłopakiem ciągle Go inhalując...
Wstałam szybko z ziemi i szłam, a raczej biegłam za Nimi...
Jedna z pielęgniarek zatrzymała mnie i nie pozwoliła mi wejść na OIOM.
Muszę się teraz liczyć z tym, że mnie tam za nic nie wpuszczą !
Teraz, muszę żyć w ciągłej niecierpliwości...
________________________________
No i jest 22 ! . ; )
Niestety ten musi być krótszy żeby następny mógł być dłuższy :P
Takie są reguły moi drodzy ; **
Teraz proszę Was o co najmniej 10 komentarzy.
Wtedy zaczynam pisać 23 rozdział ; )
I nie piszcie kilku pod rząd bo to nie ładnie ! :P
A i ten...chce Was zaprosić na bloga mojej 'Córki' ^ ^
Jest to również opowiadanie o Justinie ; )
Link znajdziecie tutaj <---- ; )
Kocham Was i dziękuje, że jesteście ! ♥
***pięć godzin później***
Justin został zoperowany, ale nadal walczy o życie bo pocisk przebił jego nerkę więc nie jest za wesoło.
Jestem teraz już bardziej spokojna niż wcześniej. Teraz już chociaż nie wykrwawi na śmierć.
Lekarz wyszedł od Justina z pokoju.
-Panie doktorze. Chciałam Panu bardzo podziękować, że uratował Pan mu życie - zaczęłam dziękować lekarzowi, który operował Juju.
-Nie ma za co dziękować, teraz musimy czekać, aż wybudzi się ze śpiączki. A kiedy już się obudzi, to musi bardzo dużo odpoczywać, bo śpiączka to nic miłego - wytłumaczył i uspokoił mnie lekarz.
-Rozumiem. A ile Justin może być w tej śpiączce ? - zapytałam drżącym głosem.
-Nikt tego nie wie. Może tydzień, może miesiąc, może pół roku, albo i nawet parę lat, ale nie ma się co Pani obawiać...Pan Bieber ma silny organizm więc sądzę, że góra parę tygodni i będzie po wszystkim - poinformował mnie doktor.
-Dziękuję Panu jeszcze raz za uratowanie życia Justinowi - powiedziałam i uścisnęłam mu ręke.
Po rozmowie weszłam do sali gdzie leżał tylko Justin. Kenny poprosił o to lekarzy dla bezpieczeństwa i spokoju.
Usiadłam na krześle obok Jego łóżka, złapałam za rękę i mówiłam do Niego:
-Justin wiem, że mnie słyszysz. Nie możesz zostawić mnie, dziecka, mamy, fanów i wszystkich Ci bliskich. Nie możesz. Kochają Cię bardzo i nie chcą tego, tak samo jak ja. Jesteś dla nich wszystkim.
Będzie dobrze, wierzę w to.
Do sali wszedł Kenny.
-Dzwoniłaś do Pattie albo Scootera ? - zapytał
-A skąd ja mogę mieć ich numer. Nie mam - odpowiedziałam smutna.
-To ja zadzwonię i powiem o tym Scooterowi, żeby powiedział Pattie.
-Jak chcesz - odpowiedziałam nieświadoma.
Kenny wyszedł zadzwonić.
Ścisnęłam Justina bardziej za rękę, położyłam głowę na łóżku obok Jego brzucha i patrzyłam się na Jego twarz. Była taka blada i niewinna...
Przecież On niczym nie zawinił, dlaczego pozwoliłeś żeby coś mu się stało - zaczęłam mówić do Boga, tak jakby stał obok i mnie słuchał.
Ratował mnie, nie pozwól żeby od Nas odszedł i zostawił Nas bez Niego, to byłoby najstraszniejsze co mogłoby Jego i Nas spotkać....
Nagle na telewizorku, który pokazywał tętno Justina pokazywały się co raz mniejsze kreski, aż w końcu była linia ciągła.
Zerwałam się z krzesła, wybiegłam z sali i wołałam pierwszego lepszego lekarza żeby przyszedł...
Przybiegł jeden lekarz z 3 pielęgniarkami, weszli do sali i zamknęli drzwi...
Znowu usiadłam na krześle i zaczęłam płakać...
Zabije Go jak wyjdzie z więzienia. Pożałuje, że się urodził sukinsyn.
Za co ? za co On chciał mi wyrządzić krzywdę, ale Justin mu w tym przeszkodził.
Gdyby mnie nie było to Justin by teraz nie leżał w szpitalu i byłby szczęśliwy,
ale musiałam się urodzić i spieprzyć wszystkim życie.
-Do jasnej cholery, za co Go tak pokarałeś - powiedziałam na głos i wstałam z krzesła.
Zaczęłam krążyć przed drzwiami gdzie leżał mój chłopak...
Niecierpliwiłam się z sekundy na sekundę co raz bardziej...
Czas się strasznie dłużył, a ja chciałam się znaleźć na miejscu Justina, żeby oszczędzić mu cierpienia...
Minęło tak 10 minut, a lekarze jeszcze stamtąd nie wyszli. Nie wiem co się tam dzieje, tylko słychać jakieś hałasy i nic więcej.
Nagle jedna z pielęgniarek wyszła z pokoju i podeszła do mnie.
-Proszę Pani, z panem Bieberem nie jest za dobrze, z rany sączy się krew, a serce przestaję co chwilę bić. Musimy przewieźć Go na OIOM, tam będzie pod czujniejszym okiem lekarzy... - poinformowała mnie.
-Boże - powiedziałam sama do siebie i usiadłam, tym razem na ziemi...
Nie obchodziło mnie już nic. Najważniejsze teraz było życie Justina, nie moje zdrowie.
W dupie z moim życiem ! Ja chce Justina, z powrotem !
Z sali wyjechali lekarze z chłopakiem ciągle Go inhalując...
Wstałam szybko z ziemi i szłam, a raczej biegłam za Nimi...
Jedna z pielęgniarek zatrzymała mnie i nie pozwoliła mi wejść na OIOM.
Muszę się teraz liczyć z tym, że mnie tam za nic nie wpuszczą !
Teraz, muszę żyć w ciągłej niecierpliwości...
________________________________
No i jest 22 ! . ; )
Niestety ten musi być krótszy żeby następny mógł być dłuższy :P
Takie są reguły moi drodzy ; **
Teraz proszę Was o co najmniej 10 komentarzy.
Wtedy zaczynam pisać 23 rozdział ; )
I nie piszcie kilku pod rząd bo to nie ładnie ! :P
A i ten...chce Was zaprosić na bloga mojej 'Córki' ^ ^
Jest to również opowiadanie o Justinie ; )
Link znajdziecie tutaj <---- ; )
Kocham Was i dziękuje, że jesteście ! ♥
Ooo mój boże !!! Jak go czytałam to aż mnie serucho zakóło ; c ta historia jest zbyt piękna żeby on umarł ; < nieee bd dooobrze napewno ja w to wierze !!! I pisz szybko NN bo chce wiedzieć co bd dalej ! ;* + dziękuję za polecenie bloga ; ) / Domcia ; *
OdpowiedzUsuńano ładnie, ładnie :) Czekam na nn .
OdpowiedzUsuńO boże o boże, niech on nie umiera !
OdpowiedzUsuńA rozdział, bisty jak pozostałe ♥
OMG i co sie stanie ?? Musze wiedzieć.. pisz pisz bo ja tu umre z tej nie pewności hehe ;)
OdpowiedzUsuńrozdział fajny, czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńNiech on tylko nie umiera ! Pisz szybko, czekamy na nowy rozdział z niecierpliwoscia, kocham :)
OdpowiedzUsuńNo jest extra ten rozdział ;D Mam nadzieje że tutaj życie Juju się nie skończy ;***
OdpowiedzUsuńRozdziałek superaśśny :) Oby było takich więcej. Bardzo trzyma w napięciu :**
OdpowiedzUsuńZajebistyy . Uwielbiamm . <3 Niech on przezyjeeee! :c Czekaam ; **
OdpowiedzUsuńSupcioo! Jestes najlepszy! : 3 Mam nadzieje ze Justin bedzie zyl. Niecierpliwie czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńCz-czyma w napieciu xD Kocham to < 33 Jak on umrze to ja tez :c
OdpowiedzUsuńjejku to straszne ;( ,Bistyy czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńJa nie mogę aż się popłakałam *_* Świetne <3
OdpowiedzUsuńdostanę przez Ciebie zawału, czofieku ;d
OdpowiedzUsuńApate
Matko aż tak jest z nim źle. Jak ja sie o niego boje ;(
OdpowiedzUsuń/Katie.